Nie szyję. Nie mam czsu :-( Za to maluję, skrecam meble i staram się jakoś ogarniać cały domek choć większość rzeczy nadal tkwi w kartonach i workach...Takie to uroki przeprowadzki. Dodajmy do tego dwójkę małych łobuzów, którym właśnie naruszono ich rutynę i w tym całym zamieszaniu też muszą sobie jakoś radzić... Uffff bywa ciężko.
Ale jest też ta radość. Z tego, że spełniają się marzenia, że można móc sobie pourządzać, skoro się to bardzo lubi... A lubię urządzać prawie tak samo jak szyć. Zresztą kto nie lubi.
Przypominam iż klucze odebraliśmy 16 lipca, 9 sierpnia spędziliśmy tu pjerwszą noc. Tempo remontu i przenosin było niewyobrażalne. Większość prac w domu musieliśmy zrobić sami, mniej lub bardziej profesjonalnie. I cieszymy się z tego, tak sobie posłaliśmy i śpi nam się dobrze.
To zpraszam na saluny:-)
A raczej do typowego niedużego irlandzkiego living roomu ;-)
Ubranka na pufy szyte na szybko jeszcze w starym domu. Poduszek jak widać brak:-( ale będą...ktoś doradzi mi jakich użyć kolorów?
eda