Jestem jestem, dawno nic nie pisałam. Stalo się tak, że niespodziewanie musimy się przeprowadzić i to do domku, który jest już nasz i trzeba go sobie odremontować, umeblować i udekorować. Funduszy jak zwykle jest za mało -;) więc dużo musimy zrobić sami, własnymi rękoma -;)
Tak więc większość lipcowych cieplych pięknych dni i wieczorów spędziłam bardzo aktywnie. Zacznę od tego, co najbliższe memu sercu czyli od szycia.
Zaistniała bowiem potrzeba zmiany ubranek dla dwóch moich ukochanych i wysłużonych puf, przecież w nowym domku musi być kolorowo....
Wielka budda bag przed i po metamorfozie.
Tak to znowu mój ulubiony materiał, ale bez niego nie wyobrażam sobie swojego domu. Przy okazji powstała też zasłonka do kuchni i poduszka-wałek, które pokażę później. Tym samym złużyłam swoje zapasy tej tkaniny.
Mniejsza pufa wyszła tak:
Malowałam....odnawiałam i konserwowałam ogrodowe meble, doniczki...
Oraz sadziłam kwiaty...
Ale o tym już następnym razem.
Dobrej nocki.
eda
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz